PREV
NEXT

Krzyż wdzięczności w Witorożu

Krzyż wdzięczności w Witorożu

W Witorożu, niewielkiej miejscowości w Gminie Drelów,  2 października 2016 r. odbyła się uroczystość, zainicjowana przez księdza mgr lic. Jerzego Olędzkiego oraz mieszkańców wsi, poświęcona wymianie krzyża znajdującego się na terenie kościoła pw. Św. Michała Archanioła. Dlaczego ten krzyż jest tak ważny dla lokalnej społeczności? Zapewne niewiele osób spoza Witoroża jest w stanie na to odpowiedzieć, choć pewnie słyszeli o burzliwej historii samej miejscowości.

Gminne Centrum Kultury w Drelowie obrało sobie jako cel dotarcie do szerszych informacji, tak, aby stały się one bardziej powszechne i ukazały nie tylko historię, ale i obecne inicjatywy społeczności dbającej o spuściznę przodków.

Informacji zapisanych o samych krzyżu jest niewiele. Można o tym przeczytać m.in. na stronie www pod adresem http://www.dziennikwschodni.pl/biala-podlaska/kosciol-ktory-sie-nie-dal-armatom,n,1000057460.html, jednak nieocenionym źródłem wiedzy są sami mieszkańcy Witoroża, pamiętający wydarzenia związane z wykonaniem krzyża. Część informacji zebrał dla nas pan Jerzy Michaluk z Witoroża, rozmawiając z najstarszymi mieszkańcami wsi.

 Pan Jerzy podzielił się z nami wspomnieniami
m.in. swojej mamy oraz panów Józefa Czeczuka i Władysława Wenia:

W pamiętnych latach przymuszano dzieci do chodzenia do ukraińskiej szkoły, polska szkoła i kościół zostały odebrane Polakom (z chorągwi i ornatów poszyto np. spódnice). Jednak chęć utrzymania polskości była silniejsza, u pana Wenia podczas II wojny światowej stworzono polską szkołę, tam też uczęszczała mama pana Michaluka. Z jej wspomnień wiemy, że dzieci nie zdawały sobie sprawy z narodowościowych przepychanek. Pani Michaluk miała wtedy 13 lat, jednak rodzice dbali o zachowanie polskości, ojciec miał zamiar wywieźć ją do Białej.

  Przełomowym momentem w historii Witoroża było oblężenie dokonane przez Niemców i przeciwstawiająca się im partyzantka. Skąd sami Niemcy akurat w Witorożu?
Na to pytanie udało nam się uzyskać odpowiedź od pana Jerzego: Zaczęło się od jednego Niemca, który pilnował magazynów w Sitnym. Tam właśnie pochwycili go członkowie partyzantki, którzy wysadzili budynki, a jego zamknęli w piwnicy u Szymańczuków. Kiedy osłabła czujność domowników, jedna z członkiń rodziny wypuściła więźnia. Co skłoniło ją do tego – nie wiemy…

Ze wspomnień pana Czeczuka opowiedzianych nam przez pana Michaluka wiemy, iż tego dnia, rankiem „była szarówka, padał deszcz” znajdował się on, około dwudziestoletni chłopak, na łące i pasł krowy. Przykryty grubą kurtą widział jak nadchodzą Niemcy. Wziął kurtę i kostur i zaczął udawać starca. Niemcy tylko na niego popatrzyli i poszli dalej. Zaczęli zganiać ludzi ze wsi, zostawiając dzieci (pani Michaluk pamięta Niemców, którzy chodzili po strychu w poszukiwaniu domowników – zabrali wtedy woskowe świece, które wyrabiał jego ojciec mający pasiekę złożoną z 40 uli). Ludzie zgonieni pod kościół byli ustawiani po prawej i lewej, niektórych z nich, zwłaszcza młodych (ich nazwiska wkrótce zostaną tu umieszczone), zabrano jako zakładników i wywieziono prawdopodobnie do Lublina. Wiadomo, że z zabranych zakładników powrócił tylko jeden.

Niemcy nie czuli się już pewnie, ponieważ front był już na Bugu i nadciągał „Zenon”, dlatego też ich akcje były szybkie, grabili gospodarstwa zabierając świnie, krowy i zboże. Szymańczuków rozstrzelali, zostawiając gospodynię, która uwolniła wspomnianego Niemca z piwnicy. Ocalała również ich ciężarna córka, która tego dnia przebywała w domu Pływaków.

Moment zgonienia ludności pod kościół pamięta również pan Władysław Wenio, którego Niemcy zostawili w domu, jednak jako ciekawe wydarzeń dziecko pobiegł za rodzicami. Widział płaczących dorosłych i wołające ich dzieci. Kto sam przyszedł pod kościół, tego Niemcy też już nie wypuścili. Pani Michaluk pamięta jak Niemcy posadzili pod płotem Szymańczuka i jeszcze jakiegoś młodego chłopaka, a następnie rozstrzelali.

W tym momencie jednak karta historii odwróciła się, Niemcy odpuścili oblężenie, choć ich celem było wymordowanie ludności i zniszczenie kościoła, o czym wiemy z ogólnodostępnych informacji oraz opowieści pana Michaluka. W miejscu, gdzie obecnie znajduje się dom pana Bachonko, stało wielkie działo, z którego ostrzeliwano wieś. Choć jednym z celów miał być jasno pomalowany dom rodzinny Michaluków, armatnia kula nie trafiła w niego, sięgając kościoła. Świadczą o tym podziurawione belki kościoła odnalezione przez osoby remontujące kościół w niedawnym czasie.

Front był zbyt blisko, a Niemców było niewielu. Nie chcąc wdawać się w potyczkę, uciekli. I w ten sposób ludność zgromadzona pod kościołem ocalała. Zapytany o czas wydarzeń Józef Czeczuk wspomina, że mógł to być czerwiec, ponieważ na zbożu akurat rozwinęły się kłosy.

W niedługim czasie mieszkańcy postanowili wykonać krzyż, który byłby pamiątką po tych wydarzeniach i zarazem wyrazem podziękowania boskiej opatrzności za ocalenie. Krzyż wykonał siekierą cieśla Afolf Michałowski (ten sam mężczyzna uchronił przed zniszczeniem część ornatów z polskiego kościoła), na podwórku domu rodzinnego Michaluków.  Następnie pod kościół przenieśli go mężczyźni, a kobiety w dół, w który wstawiono krzyż, wrzuciły to, co miały najcenniejszego, na przykład chusty szalinówki. Był to rok 1944.

Dokładnie 72 lata później, w 2016 r. obecni mieszkańcy Witoroża postanowili wymienić stary krzyż na nowy, ponieważ uszkodzeniu uległa poprzeczka. Krzyż był już raz zabezpieczany, gdy butwiał od dołu, wtedy wzmocniono go żelaznym obramowaniem.

Stary krzyż spalono w czwartek przed uroczystością w ogrodzie przy plebanii, pozostawiono jedynie poprzeczkę (długości 1,20 m) z ręcznie wyryty przez Adolfa Michałowskiego napisem w języku mieszanym (polski, rosyjski, chachłacki).

Mieszkańcy Witoroża uzgodnili, że nowy krzyż zawiozą w sobotę na kraniec wsi, tam położą go, odprawią przy nim różaniec i w niedzielę zaniosą wspólnie pod kościół. W godzinach porannych dziesięciu mężczyzn spotkało się przy dzwonnicy i wtedy zaczęło się pasmo zaskakujących wydarzeń – małych przeciwności losu. Traktor, nigdy nie odmawiający posłuszeństwa, nagle nie chciał odpalić, wóz, który dzień wcześniej był sprawny, tego dnia nie miał powietrza w kole. W drugim traktorze, który miał przewieźć krzyż, oberwała się rura wydechowa… Ksiądz Olędzki żartował, że to diabeł z krzyża się boi i przeszkadza…

Wszelkie przeszkody zostały pokonane i krzyż został przewieziony na miejsce. Zgromadzili się przy nim mieszkańcy całej parafii. Jako że oszacowano, iż procesja do kościoła potrwa tyle co odmówienie różańca, ksiądz proboszcz zobowiązał mieszkańców każdej z wiosek do odmówienia kolejnych cząstek różańca oraz niesienia krzyża pod kościół, po 10 mężczyzn z każdej miejscowości. Różaniec odmówiono w intencji trzeźwości narodu, ponieważ zwrócono uwagę na istnienie tego problemu również wśród lokalnej społeczności.

Na miejscu za pomocą dwóch lin wstawiono na miejsce starego nowy krzyż (w specjalny stelaż) i odprawiono uroczystą mszę świętą, podczas której kazanie wygłosił zaproszony przez proboszcza diecezjalny ksiądz egzorcysta. Obok krzyża umieszczono pamiątkowy głaz, w którym została wyryta inskrypcja „Czas ucieka, wieczność czeka” – tekst zapożyczono z kazania wygłoszonego w Wadowicach przez Św. Jana Pawła II. W uroczystości uczestniczyło wiele osób, również spoza rejonu. Świadczy to o tym, że działanie było bardzo ważne, poruszające, a szacunek okazany historii będzie w sercach kolejnych pokoleń.

 O tym, że kościół w Witorożu przesiąknięty jest historią i jeszcze dużo zostało o nim do opowiedzenia, świadczy również odnalezienie w ziemi na działce obok plebanii zabytkowego dzwonu, a legenda głosi, iż pod ziemią może znajdować się jeszcze jeden. Znaleziony dzwon zostanie poddany ekspertyzie, zostanie wyremontowany – nie ma w nim „serca” – i otrzyma kartę zabytków – według zapewnień Piotra Kazimierskiego, Wójta Gminy Drelów. O znalezisku można przeczytać na stronie Wspólnoty Międzyrzeckiej:

https://24wspolnota.pl/pl/miedzyrzec/wydarzenia/17852/legendarny-dzwon-wykopali-obok-ko-cio-a.htm

 Pracownicy Gminnego Centrum Kultury w Drelowie
składają serdeczne podziękowania 
panu Jerzemu Michalukowi,
który poświęcił nam swój cenny czas
i zebrał informacje od najstarszych mieszkańców Witoroża,
m.in. Józefa Czeczuka, Władysława Wenia oraz pani Michaluk,
po czym opowiedział nam barwnie o powyższych wydarzeniach.

Dziękujemy również za udostępnione nam zdjęcia z uroczystości.

Na podstawie wspomnień pana Jerzego Michaluka całość spisała Anna Ostapiuk – Gminne Centrum Kultury w Drelowie

Zwracamy się z prośbą do mieszkańców Witoroża i okolic oraz wszystkich osób,które pamięcią sięgają do opisanych wydarzeń o pomoc w uzupełnieniu informacji.

Wspólnie dopiszmy historię…

DO GÓRY